Jezeli ktos z Was szuka dobrej ksiazki na dlugie jesienne wieczory, to polecam pozycje jak w tytule autorstwa C.S. Lewisa. Jest to ksiazka dosc slawna, wiec zapewne wielu z forumowiczow juz ja przeczytalo. Jesli tak, to zapraszam do dzielenia sie opiniami na jej temat. Jesli nie, to goraco zachecam do czytania. Ponizej wklejam pare fragmentow w celu zainteresowania nia niewtajemniczonych:
Mój drogi Piołunie,
Dziwię się, jak możesz mnie pytać o to, czy koniecznie należy utrzymywać 'pacjenta' w niewiedzy o Twoim istnieniu. Ta kwestia przynajmniej w obecnej fazie walki, została rozstrzygnięta za nas przez Naczelne Dowództwo. Na razie winniśmy przyjąć taktykę ukrywania się. Naturalnie nie zawsze tak bywało. W rzeczy samej stoimy wobec okrutnego dylematu. Gdy ludzie nie wierzą w nasze istnienie, jesteśmy pozbawieni wszystkich przyjemności wynikających z bezpośredniego terroryzowania, i nie ma miejsca na czarnoksiężników. Z drugiej znów strony, gdy w nas wierzą, nie możemy z nich robić materialistów i sceptyków. W każdym razie do tej pory jeszcze nie.
Mam głęboką nadzieję, że we właściwym czasie nauczymy się, jak uczulić i umitologizować ich wiedzę do tego stopnia, by przemycić do niej to, co w gruncie rzeczy jest wiarą w nas (oczywiście nie nazywając tego w ten sposób), przy równoczesnym odgrodzeniu ludzkiego umysłu od wiary w Nieprzyjaciela. "Siła życiowa", kult seksu i pewne aspekty psychoanalizy mogą się tu przydać. Jeśli raz wyprodukujemy swe arcydzieło: Materialistycznego Maga, człowieka, który nie spożytkuje, lecz prawdziwie czci to, co nazywa mgliście "Siłami Natury", zaprzeczając jednocześnie istnieniu "duchów", wówczas koniec wojny będzie już widoczny. Na razie jednak musimy słuchać rozkazów. Nie sądzę, by utrzymanie 'pacjenta' w niewiedzy mogło ci sprawić dużo kłopotu. Dopomoże ci fakt, że "diabły" są przeważnie we współczesnej imaginacji osobistościami nader komicznymi. Jeśli w najmniejszym stopniu twój 'pacjent' zaczyna podejrzewać Twoje istnienie, zasugeruj mu obrazek czegoś w czerwonych trykotach i wytłumacz mu, że skoro nie może uwierzyć w coś podobnego (jest to stara, podręcznikowa metoda wprowadzania ich w błąd), zatem nie może wierzyć i w Ciebie. (...)
Twój kochający stryj Krętacz. - List VII.
Mój drogi Piołunie,
Dla nas istota ludzka jest przede wszystkim żerem; naszym celem jest wchłonięcie jej woli w naszą, powiększyć sferę naszej osobowości jej kosztem. Lecz posłuszeństwo, którego Nieprzyjaciel wymaga od ludzi jest czymś zupełnie innym. Trzeba się pogodzić z faktem, że całe to rozpowiadanie o Jego miłości do ludzi i o tym, że Jego służba jest całkowitą wolnością, nie jest tylko (jakby się w to chciało wierzyć) czczą propagandą, lecz przerażającą prawdą. On naprawdę chce zapełnić wszechświat mnóstwem małych wstrętnych kopii samego Siebie - stworzeń, których życie, w miniaturowej skali błędzie jakościowo podobne do Jego, nie dlatego, żeby je wchłonąć, lecz dlatego, że ich wola dobrowolnie dostosowuje się do Jego woli. My potrzebujemy bydła, które w końcu mogłoby stać się żerem; On potrzebuje sług, którzy w końcu mogliby stać się synami. My chcemy chłonąć, On chce rozdawać. W nas jest pustka i chcielibyśmy ją zapełnić; On jest pełny i przelewa się.
Celem naszej walki jest świat, w którym nasz Ojciec z Otchłani wchłonąłby w siebie wszelkie pozostałe istoty; Nieprzyjaciel pragnie, żeby świat był pełen istot z Nim wprawdzie zjednoczonych, lecz mimo to zachowujących swą odrębność.(...)
Twój kochający stryj Krętacz.